piątek, 30 grudnia 2016

#38 "Chłopiec-duch" Martin Pistorius, Megan Llyod Davies


Wyobraźcie sobie, że nie możecie ruszyć ręką, nogą, ani inną częścią swojego ciała. Nie możecie wypowiedzieć żadnego słowa. Musicie jedynie czekać, aż ktoś się Wami zajmie, bo inaczej jesteście skazani na powolną śmierć z głodu i pragnienia. Jedyne co możecie zrobić samodzielnie to lekkie skinienie głowy i uśmiech skierowany do drugiej osoby.
Jesteście skazani na łaskę innych i ich pomoc. Ludzie patrzą na Was jak na marną roślinę. A Wy przecież nadal jesteście we własnym ciele, duchem cały czas tą samą osobą, co kiedyś. Jednak ludzie tego nie dostrzegają, bo Ty sam nie możesz powiedzieć im, że ich rozumiesz, że cały czas tu jesteś. 


"Nie mogłem dać żadnego znaku ani wydać z siebie dźwięku, by poinformować innych, że odzyskałem świadomość. Byłem niewidzialny - jak chłopiec duch. Nauczyłem się więc dźwigać ten sekret i stałem się niemym świadkiem dni identycznych jak krople wody (...) Jestem jedynym świadkiem historii równie krwawej i przerażającej jak losy ludzi na ziemi."


Z taką tragedią musiał zmierzyć się Martin. W wieku 12 lat zachorował na poważną chorobę. Z każdym dniem zaczynał cofać się w rozwoju, a jego ciało potrzebowało całodobowej opieki. Rodzice początkowo byli pełni nadziei na jego powrót do zdrowia, nawet wtedy, gdy lekarze nie dawali już mu żadnych szans. Traktowali go jako bezrozumną istotę. W końcu i jego rodzina zaczęła powątpiewać w jego wyzdrowienie. Mama życzyła mu nawet śmierci. Jedynie ojciec wierzył w niego i cały czas się nim opiekował. Czasem jednak musiał spędzać niemiłosiernie dłużące się godziny w ośrodkach opieki. Martin nie ukrywał tego, w jaki sposób niektórzy ludzie traktują chore osoby. Bez żadnych skrupułów opowiadał o tym, jak był zmuszany i bity przez opiekunkę, a nawet wykorzystywany seksualnie. 

Chłopiec-duch nie poddaje się jednak. Walczy dopóki ktoś nie zauważa w nim człowieka równego sobie. Po kilku latach pojawia się też możliwość komunikowania się ze światem. Dzięki uporowi, Martin robi postępy, a jego intelekt zostaje szybko doceniony. Jak się później okazuje ma on bardzo wysokie IQ i smykałkę do elektroniki. Zna się na naprawach komputerów, a także tworzeniu programów. Chłopiec za pomocą specjalnej klawiatury i syntezatora mowy może nareszcie porozumiewać się ze światem. Martin dostaje coraz więcej propozycji współpracy, jednak cały czas nie czuję się spełniony. Wie, że czegoś mu brakuje do szczęścia. Do czasu kiedy poznaje piękną i sympatyczną koleżankę swojej siostry - Joannę. Dopiero wtedy zaczyna czuć, że powraca do życia. 

"Kiedy jednak zaczęła do mnie mówić, zdałem sobie sprawę, że na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Większość ludzi mówi obok mnie, przy mnie, nade mną lub o mnie, dlatego nie sposób zapomnieć kogoś, kto potraktował mnie choćby odrobinę lepiej niż warzywo."

Książka jest po prostu genialna. Aż brak mi słów. Nie mam się do czego przyczepić. Książkę napisano prostym, lekkim językiem. Rozdziały są bardzo krótkie, bo niektóre mają nawet dwie lub trzy strony, przez co szybko się czyta historię Martina. Czytanie znacznie ułatwia podział książki na poszczególne przemyślenia i historie z życia autora. Książka nie tylko skłania nas do refleksji nad tym, jak ważne jest zdrowie i jak bardzo powinniśmy o nie dbać, bo mamy je tylko jedno, ale także uświadamia nas, jak bardzo druga osoba potrzebuje niekiedy naszej pomocy. Książka napisana jest z punktu widzenia Martina, co dla nas jest dużym plusem, bo czytając ją, możemy zauważyć, że nawet najbardziej chora osoba cały czas jest świadoma i rozumie co do niej mówimy. Do tej pory sama nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nie wiem jak zachowałabym się, gdybym znalazła się pośród takich osób, jednak wiem, że książka pomogła mi otworzyć się na taką ewentualność. Teraz myślę, że zdecydowanie łatwiej mi będzie odnaleźć się w takiej sytuacji, gdyby miała ona kiedyś miejsce, bo bardziej rozumiem to, w jaki sposób osoby niepełnosprawne patrzą na świat, i teraz wiem, że nawet zwykły uśmiech doda im wiary i siły do walki.

Dlatego jak najbardziej, gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję, ponieważ jest to książka wzruszająca i chwytająca za serce. Zmienia ona całkowicie pogląd człowieka na osoby niepełnosprawne, pozwala lepiej ich zrozumieć, a także otwiera oczy na ich codzienną walkę i trudności. Poza tym dla nas jest ona ogromną lekcją cieszenia się z życia i wiary w samego siebie

"Wtedy też uświadomiłem sobie, że choć to członkowie rodziny najczęściej podtrzymują nas na duchu, uratować nas mogą również obcy - nawet jeżeli nie mają o tym pojęcia."


AUTORZY: Martin Pistorius, Megan Llyod Davies
TŁUMACZENIE: Rafał Śmietana
JĘZYK ORYGINALNY: angielski
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
KATEGORIA: Biografia/autobiografia/pamiętnik
ILOŚĆ STRON: 304

MOJA OCENA: 9/10



Mieliście już okazję przeczytać tę książkę?
Co sądzicie o chorobie i cudownym powrocie do życia Martina?

5 komentarzy:

  1. Pierwszy raz słyszę o tej książce.
    Namacalna nutka refleksji, która towarzyszy lekturze oraz narracja ze strony Martina przekonują mnie, by sięgnąć po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją na swojej półce, znalazłam ją za 11 złotych na Znaku ^^ Mam zamiar przeczytać w styczniu, ewentualnie w lutym.

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze, tak przede wszystkim... Świetna recenzja! Serio, jak zwykle boję się książek o chorobach, bo zbyt wiele tego cholerstwa mnie od dzieciństwa otacza, tak tobie udało się sprawić, że chce przeczytać tę książkę. Chociaż pewnie zaboli. Ale na bank po nią sięgnę, kiedy tylko nadarzy się okazja ;)
    Buziaki Kochana ;*
    No i... Zaczytanego 2017!
    Q.

    www.doinnego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :*
      Myślę, że warto. Książka naprawdę zmienia całkowicie spojrzenie na niepełnosprawne osoby i nas samych motywuje do dbania o nasze zdrowie :)
      Tobie również Zaczytanego 2017 :*

      Usuń
  4. Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a właściwie nie sama książka, a Martin Pistorius. Bardzo inspirująca postać, myślę, że długo o nim nie zapomnę. :)

    OdpowiedzUsuń

INSTAGRAM