Witajcie w Nowym Roku! Wiem, że długo się nie odzywałam, ale wiecie, nauka, choroba i te sprawy. :D Zabrakło mi po prostu siły :( Dzisiaj mam dla Was recenzję książki autorki, która relacją z własnego życia wstrząsnęła moim sercem. Może
nie było to jakoś cudownie napisane, jednak książka zasługuje na to, żeby
poświęcić jej te kilka godzin lektury.
"Marzenia są koniecznym dopełnieniem rzeczywistości, pomagają nie tylko ją znosić, ale też ulepszać. Bez marzeń nie ma postępu. Marzyć to wyznaczać sobie cele. To pokonać bezruch, odrzucać status quo."
Do szpitala pewnego
lipcowego dnia zgłasza się autorka książki z poważnym bólem migrenowym.
Większość pewnie by te objawy olała, jednak był on tak silny, że Angele Lieby
nie miała innego wyjścia. Jej stan pogarszał się z każdą chwilą, co wpłynęło na
decyzję lekarzy. Jednogłośnie postanowili wprowadzić ją w stan śpiączki
farmakologicznej.
Niestety po upływie
określonego czasu pacjentki nie udało się wybudzić ze śpiączki. W tym właśnie
momencie nasza bohaterka zostaje uwięziona we własnym ciele, co jest początkiem
jej dramatu. Opisuje nam swoje przeżycia, refleksje oraz natłok myśli, który
towarzyszy jej podczas śpiączki. Każdy ból fizyczny i psychiczny, który
niejednokrotnie odczuwała, mimo że ciało nie dawało żadnych oznak życia. Cała
historia pisana jest z jej punktu widzenia. Bohaterka opisuje to, co widzi,
każdą swoją myśl, każde słowa, które chce, a nie może powiedzieć swoim bliskim,
mimo że wydaje jej się, że je wypowiada, to nikt jej nie słyszy.
Lekarze postanawiają
odpiąć ją od aparatury. Nie dają jej już żadnych szans. Dla nich Angele Lieby
jest już martwa. Jednak rodzina słysząc to, nie decyduje się na tak drastyczny krok. Oni cały czas wierzą, że Angele się wybudzi ze śpiączki.
Codziennie ją odwiedzają, rozmawiają z nią, mówią słowa otuchy i wsparcia. I
właśnie dzięki zawziętości i wierze jaką miała jej rodzina staje się cud.
Podczas wizyty córki Angele Lieby roni łzę, która jest pierwszą oznaką życia
naszej bohaterki od kilku dobrych lat. Nikt nie wierzy w ten cud, szczególnie
lekarze, dla których pacjentka była już martwa.
"To, że ma się życie innych w swoich rękach, z nikogo nie czyni jeszcze Boga."
Od tej pory rozpoczyna
się ciężki czas dla nich wszystkich. Autorka przechodzi żmudny proces powrotu
do świata żywych. Chce opisać swoje przeżycia i być głosem dla tych, którzy w
żaden sposób nie są w stanie dać znać innym, że cały czas tu są.
Jest to niezwykła
opowieść o sile miłości, woli życia i determinacji. Ta historia uczy nas o tym,
że nie można zbyt wcześnie tracić wiary i nadziei, że wszystko jest możliwe, a
personel medyczny przestrzega przed zbyt wczesnym wyrokiem i nie zwracaniem uwagi
na reakcje pacjentów i ich najbliższych.
"A jeśli kocha się życie, znajduje się siłę."
AUTOR: Angele Lieby
TŁUMACZ: Barbara Jaroszuk
WYDAWNICTWO: Świat Książki
KATEGORIA: biografia/autobiografia/pamiętnik
ILOŚĆ STRON: 192
MOJA OCENA: 7/10
Co myślicie o tej książce?
Lubicie takie historie, w których autor książki jest głównym bohaterem?
Bardzo ciekawy opis. Kojarzy mi się z "Zostań, jeśli kochasz".
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki, ale może w takim razie przeczytam.
Buziaki :**
Czytałam tę książkę jakiś czas temu, na mnie również wywarła duże wrażenie :)
OdpowiedzUsuń