Strony

środa, 15 czerwca 2016

#13 "Fynf und cfancyś" Michał Witkowski


Oryginał: Fynf und cfancyś
Autor: Michał Witkowski
Wydawnictwo: Znak Literanova
Ilość stron: 320
Gatunek: literatura współczesna

Witkowski w swojej powieści przenosi nas do lat 90. na tereny państw niemieckojęzycznych: Austrii, Niemiec i Szwajcarii. Dla kontrastu główni bohaterowie pochodzą z Polski i ze Słowacji. 
Tytuł, to nic innego jak ksywka Michała (Polaka), która podpowiada nam o długości jego męskiego przyrodzenia. A więc o czym jest książka? W dwóch słowach - o męskich prostytutkach. 
"Dianka, daj spokój, to jest zawód dla ludzi o stalowych nerwach"
Michał i Słowak Dianka przyjeżdżają do Austrii, dokładnie do Wiednia, jako biedni imigranci. Poszukują pracy, jednak nie zamierzają stać na zmywaku czy kosić trawy. Oferują siebie do wynajęcia dla starszych, samotnych panów, którzy potrzebują kogoś do towarzystwa. 

Fynfundcfancyś jest człowiekiem, który jest zdolny praktycznie do wszystkiego. Zna się na strategii i potrafi zarządzać "zarobionymi" pieniędzmi. Za zdobyte fundusze znajduje nowych klientów. Kradzieże, różne wybryki i kurewstwo, to jego sposób na życie. Michał dodatkowo to pochwala, uważa, że to, co robi, jest dobre i nie ma powodów do jakichkolwiek wyrzutów sumienia. 

Z kolei Dianka jest zupełnie odmienną postacią. Jest totalnie niepoukładaną osobą, nie potrafi zorganizować sobie dnia, bierze co popadnie, a klienci uchodzą w jej oczach za milionerów. Nie potrafi zaoszczędzić lub mądrze wydać "zarobionych" pieniędzy, wszystko, co zdobędzie, od razu wydaje na słodycze. Jest w ogóle nieodpowiedzialną osobą. Często wznosi się na wyżyny, żeby potem boleśnie upaść na ziemię. 
"Podiwej se, kukaj se, jak ja se tu radzę, ilu mam klientów" - mówi Funfundcfancyś do Dianki i do czytelnika. 
Autor nie przebiera w słowach, pisał ostro, nie wygładzając codzienności. Mimo iż przeczytałam tę książkę w trzy dni, to była dla mnie strasznie ciężka, nie mogłam się w niej połapać aż do połowy, potem też nie było z tym najlepiej. Język Witkowskiego wzbudził we mnie niesmak. Dodatkowym utrudnieniem w czytaniu książki były wymieszane języki: polski, angielski i niemiecki. Czytając opinie natknęłam się na takie, które mówiły o występującym w tej pozycji humorze. Ja się na nic takiego nie natknęłam. Książka była nudna, przytłaczająca i, jak dla mnie, w ogóle bez sensu. O ile niektóre książki zmuszają czytelnika do refleksji, tak ta kompletnie mnie zniechęciła do twórczości Witkowskiego.
Może kiedyś się do niej przekonam, ale na chwilę obecną mówię NIE powieściom tego autora. 

Moja ocena 3/10

Książka bierze udział w wyzwaniach:


4 komentarze:

  1. Po opisie książki, wydaje sie ona być ciekawa, sama zastanawiałam się nad jej zakupem, bo akurat była w promocji za ok. 11 Dobrze ze sie powstrzymalam przed zakupem. Chyba zrezygnuje z przeczytania tej powieści. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja totalnie zniechęca do przeczytania. Nie lubię kiedy języki są połączone, bo zazwyczaj nie mogę nic zrozumieć...

    Pozdrawiam,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio znalazłam tę książkę na przecenie w miejscowej księgarni i zastanawiałam się nad jej kupnem.
    Teraz jednak nie żałuje, ze nie zdecydowałam się na jej zakup.

    Pozdrawiam,
    Natalia

    W wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http://ucieczka-w-swiat-literatury.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś brałam się za "Lubiewo", ale odrzuciło mnie po parunastu stronach. Ohyda, monotematyczność. Nigdy więcej Witkowskiego!

    OdpowiedzUsuń